niedziela, 22 lipca 2012

obserwacje

wczoraj w związku z tym, że jakieś vipy przyjechały na lancz, żeby wszystko było picuś - glancuś na ich przybycie, nawet jaśnie pan księciunio zakasał rękawy i wrzucał tymi swoimi delikatnymi rączuniami niedojedzone śniadania do wiadra po farbie. ale z jaką gracją to czynił!
w związku z okolicznościami, zauważyłam, że jak jest bardzo bizi i trzeba nieprzeciętnie szybko zapierdalać, to należy brudne talerze na kupkę nie układać, a rzucać. najlepiej, żeby się wtedy o siebie niemiłosiernie obijały. to znak tego, że jest się wtedy very fast. ja na przykład garami nie tłukę i księciunio się do mnie czepia, że wolna jestem. i że nie rozumiem co on do mnie mówi. bo jak on rozkaże, to trzeba bez szemrania wykonać. co tam, że dziesięć minut do fajrantu, a pani kierowniczka wydała całkiem inne dyspozycje. gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. 
szmacę sobie żwawo sztućce, bo czasu mało, a widelców w cholerę. wchodzi książę. jedno spojrzenie w jego cukierkowe oczęta i wiem, że mi się oberwie. nawet gdyby nie było się do czego doczepić, on coś znajdzie, choćby miał wykopywać spod ziemi. i rzeczywiście - w biegu bełkota coś pod nosem. popycha w moją stronę wózek (na który zresztą jakaś panienka ładowała sobie arcypotrzebne rzeczy) i pokazuje palcem w stronę drzwi. ale co mam, kurwa, z tym wózkiem zrobić, to nie mam pojęcia. wywieźć go na restaurację, niech sobie stoi na środku, a nuż się komuś przyda? może zdemontować i sprzedać na części jak stary samochód? normalnemu człowiekowi chodziłoby raczej o opcję pierwszą, ale bazując na doświadczeniu, doskonale wiem, że księciuniowi chodzi dokładnie o chuj wie  co. postawiłam sobie w głowie szybkiego tarota, żeby odgadnąć co miał na myśli (wynik był nierozstrzygający) i postąpiłam zgodnie z procedurą, z jaką w takich wypadkach należy postępować - olałam go. i to był błąd! po dwóch minutach podkurwiony książę przychodzi i wygania mnie na salę. no nic, skoro to kwestia życia bądź śmierci, to idę. po chwili wręcza mi dwa do połowy zapełnione wiadra po farbie i rozkazuje je take. więc ja take je do kuchni w celu opróżnienia, zastanawiając się po drodze, czy może jaśnie pan życzy je sobie z powrotem. tym razem szybki tarot mi dopomógł mówiąc nie wracaj, bo cię poćwiartuje, wsadzi do tych wiader i jeszcze nogą upchnie. nie ryzykuj. klamka zapadła, wracam bez. wychodząc spotykam panią kierowniczkę, która zdziwiona, że mnie widzi nie przy swoich obowiązkach, rozkazuje powrót na stanowisko właściwe. i weź bądź tutaj mądry. niestety, jak się zbierze piętnastu szefów w jednym czasie i jeden od drugiego ma lepsze sposoby rządzenia i całkiem inną wizję na pracę, tak się właśnie dzieje. z kelnera robi się głupka. i nie wiesz co robić. jak nie wykonasz jego polecenia, będzie zły. jak nie zmieścisz się w czasie ze swoim zadaniem, zdenerwuje się także. 

a dzisiaj jeden z nowych kelnerów przeszedł samego siebie. pracuję w tym hotelu prawie rok, niby niezbyt długo, jednak swoje już widziałam. ale jego sposób na układanie brudnych garów na wózek przeszedł wszelkie wyobrażenia kreatywności. na początku chłopak układał talerze z resztkami i sztućcami obok siebie. jednak w ten sposób na jednym poziomie wózka mieściło mu się góra pięć talerzy. po mniej więcej trzynastu wywiezieniach syfu na zmywak poszedł po rozum do głowy. skombinował sobie trzy tace, które wystawały dosyć pokaźnie, tym samym zwiększając powierzchnię, na którą można naukładać talerzy. pomysłowo. ja w całej swojej zajebistości, choćbym myślała sto lat, nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby wykombinować takie coś. raczej bym sobie jakieś pudło na śmieci zorganizowała, na sztućce drugie i te talerze to tak na kupkę, żeby się więcej pomieściło, ale co ja tam wiem. się nie znam wcale. a jak mu powiedziałam, żeby tak zrobił, to postąpił zgodnie z nieco wyżej wspomnianą procedurą. ;] 

11 komentarzy:

  1. Pomyslowosc Pana Kelnera bardzo, ale to BARDZO mi się podoba xD Gratulacje. A co do piędziesięciu szefow na raz - haha. Skad ja to znam ;)
    W kazdym razie - tarota muszę zaczac stawiac rowniez i ja!
    A co do "W kazdym razie" - Ty mnie poprawilas ze się nie mowi - w kazdym badz razie - i zapamietalam. Teraz pouczam reszte jolopow.
    BTW. Tylko Twoje poprawianie znoszę z godnością jak na Szlachcianke na włościach przytało.
    A co!

    OdpowiedzUsuń
  2. wyjebalo mi komenta chyba.
    kurwa!

    OdpowiedzUsuń
  3. gdzie jest link do lipki, szmato?

    OdpowiedzUsuń
  4. uuu, ale jaja, jaki zajebisty blogspocik, bez problemu dodal komenta od razu i to ze szmata!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. sprawdze, czy kurewke tez doda

    OdpowiedzUsuń
  7. dodal. A DUZA KURWE?

    OdpowiedzUsuń
  8. hahahaha, o kurwa

    OdpowiedzUsuń
  9. tu lipka, chcialam powiedziec, ze to wyzej nie pisalam ja

    OdpowiedzUsuń
  10. -mamoo, psy sie pierdola.
    -na pewno tu mieszka?
    -top hit, daszek meski..
    -wynos sie dziecko, wynos sie!!
    -wolno smiecic, wolno!!
    -a mowilam kurwa, kupmy kolorowe!!
    -po ile te kwiaty?

    OdpowiedzUsuń