sobota, 16 marca 2013

kwiatki emulca.


dzisiaj ponawijam trochę o moim emulcu.
tytułem wstępu, emilka jest dzieckiem bardzo bystrym, rozgarniętym i cholernie wyszczekanym. wszystkie opisane sytuacje działy się jakiś miesiąc temu, czyli podczas mojego holidejowania się w polsce.


- wyjeżdżam!! - krzyczy do mnie w złości, a ja nie mam pojęcia co ją tak zdenerwowało.
- a powiesz mi dokąd? - zapytuję ze stoickim spokojem.
- do komunii! - wykrzykuje mi w twarz, trochę plując.
- do komunii? - otwieram oczy ze zdumienia, bo zielonego pojęcia nie mam o co chodzi.
- tak! do komunii! - powtarza uradowana. - dostanę rower i zegarek! - dodaje dumna z czekających ją prezentów. 
- emilka - mówię tonem jak krowie na rowie, uświadamiając sobie, o jaką jej komunię chodzi. - nie wiem czy wiesz, ale do komunii to się raczej idzie, nie wyjeżdża. - wykładam z cierpliwością.
efekt był taki, że spojrzała na mnie z miną ale pierdolisz i zajęła się zabawą.
muszę przyznać, że jej logika mnie rozwaliła całkowicie.


emulec gotuje. wrzuca do gara plastikowe warzywa, owoce, mięsa i inne takie. zdaje się nie zrażać zaburzonymi proporcjami produktów, mieszając je wszystkie i doprawiając do smaku <marchewka jest większa od kurczaka> zupa najwyraźniej już doszła, gdyż emilka rozkłada strawę na talerze i rozkazuje jeść. cóż, zajadamy się ze smakiem, bo co zrobić? emulec w tym czasie bierze talerzyk w swoje małe dłonie i jeb! ciska nim o podłogę z dosyć potężnie wkurwioną miną. 
- emilka, co ty robisz? - zapytuje ktoś w ciężkim szoku.
- ja jestem magda geslel. - odpowiada z dumą.


emson nauczył się nowego słowa. partner. podłapała pewnie z trudnych spraw, bo bardzo je lubi.
- kasia, musisz zerwać ze swoim partnerem karolem. - mówi poważnym, lekko zezłoszczonym tonem.
- dlaczego? - pytam zdziwiona.
- bo twojemu ojcu i twoje matce się to nie podoba! - wykrzykuje grożąc mi palcem.
cóż, jak mus, to mus.


moja rodzicielka ubiera emulca. nakłada jej szalik, czapkę, rękawiczki, na końcu zapina kurteczkę. w tym czasie emilka patrzy na nią badawczym wzrokiem i zadaje pytanie:
- ciociu, a czy ty wiesz, że twój mąż cię zdradza?


kupiłam sobie w rosmanie różne malutkie pierdolamenty, których wyjeżdżając, nie zapakowałam do walizki, a były mi potrzebne. m.in. wkładki do stringów. pudełeczko różowe, kształtne, w kwiatuszki i inne wzorki, leżało sobie w małej reklamóweczce gdzieś w pokoju. w pewnym momencie podbiega do mnie emulec, dziarsko dzierżąc w dłoni wyżej wymienioną rzecz. trochę mnie ten widok przeraził, gdyż znając moje szczęście, zapyta co to, a ja będę musiała wgłębiać się w całą fizjologię kobiety, żeby sprostać wytłumaczeniu. ale nie! okazało się, że nie doceniłam małego mózgowca.
- to do dupska? - próbuje potwierdzić swoje przypuszczenia, pokazując mi pudełko.
- co? - wydukałam w wielkim osłupieniu. nawet nie przyszło mi do głowy, żeby opieprzyć ją za to dupsko.
- no jak dupa piecze! - uświadamia mnie z miną ale ty to nic nie wiesz!
umarłam.
dwa razy.


3 komentarze:

  1. Emulec mnie zabija... az sie boje co z Mlodego wyrosnie :)

    sifkovska ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne dziecko i bardzo zabawne ;-)

    OdpowiedzUsuń