wtorek, 10 lipca 2012

co tam, panie, słychać?

w polsce podobno taki gorąc, że można się spocić od przeglądania demotywatorów, ruszając jedynie palcem rolkę. cóż, nie jestem aż na tyle empatyczna, żeby się jakoś bardzo tym przejmować. za oknem mam przyjemny chłodek i przepiękny deszczyk. chyba jako jedna z nielicznych uwielbiam irlandzką pogodę. ani zimno, ani gorąco - idealnie. 

emulec zaczyna mieć już ostry języczek:
- emulec, kogo widziałaś dzisiaj w mieście?
- tatusia. a to chujek!
cóż, dziecka nie winię. od najlepszych się uczy w końcu. 

w obozie pracy ścięcie z jednym kucharzem miałam. przyczepił się, że się opierdzielam cały dzień. cóż, moje miejsce pracy jest na sali, on z kuchni nie wychodzi właściwie wcale, ale wie najlepiej, że nic nie robiłam. okryłam hańbą imię hotelu i tak nieco nadszarpnięte complainami, no jak tak śmiałam. powinnam głowę popiołem posypać i pokajać się przed wielce jaśnie szanownym kucharzem - mym bogiem. i gdyby wina była po mojej stronie, a on miałby jakiekolwiek prawo do robienia mi scen, wierzcie mi, że przywdziałabym pątniczy strój i skruszona przeprosiła. jednak winna się nie czułam, dlatego odburknęłam mu, że to nie jego interes, bo nie jest moim szefem i zarzucając demonstracyjnie grzywą wróciłam do swojego iście poetyckiego zajęcia, mianowicie opierdalania się. bo to, że u niego w kraju kobieta walczy o miejsce z wielbłądem, wcale nie znaczy, że tutaj może mnie jak wielbłąda traktować. a hubercik zanim odzedł mówił mi: ty na niego uważaj, bo on jak otwiera usta, żeby powiedzieć dzień dobry, to już kłamie. to kanalia jest. no jest.

oglądałam zdjęcia z ceremonii przyjęcia młodego w gościnne, sekciarskie progi. fotek z inicjacji spodziewam się za jakieś osiem lat. muszę przyznać, że młody już nie wygląda jak pomarszczona żaba. teraz prezentuje się całkiem dorosło i dojrzale, jakby w/w zaprzysiężenie dodało mu majestatu. młody jest przepiękny i o ile na stare lata nie zbrzydnie, antonina pozna wiele przyszłych synowych. pewnie za kilkanaście lat będzie włosy z głowy rwała, przy wspólnej kawce i papierosku (o ile wcześniej płuc nie przeżre nam jakieś skurwysyństwo), narzekając na 'te suki' a ja będę wtórowała. 
i nie to, żebym jakieś instynkty macierzyńskie, albo cokolwiek miała, ale tak patrzę na te zdjęcia, i jej zazdraszczam, że ja to nawet kota nie mam. cóż, może kiedyś się dorobię. 

2 komentarze:

  1. Antonina:
    daj spokoj! Ja je bede ze schodow zrzucac jak mi beda Mlodego krzywdzic! Wrrrr... Juz ja pokaze pazurki. Ale spoko mowie ostatnio do Mlodego - traktuj je wszystkie jak suki, beda Twoje xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jedno tylko ciśnie się na usta.
      http://1.bp.blogspot.com/-B2aBD0El_WQ/T3wo7_KXSRI/AAAAAAAACFQ/1pz9rbjW8AE/s1600/true+story.jpg

      Usuń