piątek, 13 lipca 2012

zawsze pod górę, zawsze.

zostałam kolejny raz wydymana przez tymbarka. 
wyszłam do sklepu w poszukiwaniu czegoś, nie wiedząc konkretnie czego. jak to przed okresem.  po tylu latach już przywykłam. i w tej przedokresowej depresji nawiedziła mnie myśl, że potrzebuję koniecznie jakiegoś wsparcia z gwiazd. jakiejś drogi, wskazówki, wróżby nawet. idę więc po specjalny produkt na takowe okazje - tymbarka z przepowiednią. robię stronniczą wyliczankę ene due rike fake ze wskazaniem na arbuzowego, tak sprytnie wyliczając, żeby na sto procent wylosować ten smak. oczywiście wyliczanka przy wyborze przepowiedni jest niezbędnym elementem, żeby mieć pewność, że słowa niebios są tylko i wyłącznie dla mnie. takie zdanie się na los. losuję więc, chwytam profilaktycznie drugi, niemacany egzemplarz i idę płacić. pan nabija, rzecze cenę, ja wyliczam pieniądz, pan wydaje resztę, no słowem coraz bliżej do poznania przyszłości. idę. uświadamiam sobie, że nie mogę butelki otworzyć tak, o, pochopnie, bez uprzedniego przygotowania. wszak to ceremonia na wagę sakramentu i postąpić z nią trzeba należycie. wysilam więc umysł, czego tak naprawdę bym się chciała od tymbarka dowiedzieć. jestem w rozterce, jak to przed okresem, bo nie wiem, czy pytanie zadać po prostu ogólne, czy jakieś bardziej szczegółowe. muszę postąpić roztropnie, bowiem taka szansa może już mi się w życiu nie trafić. okazji zmarnować nie mogę. myślę i myślę gorączkowo, nie dochodząc do żadnych logicznych wniosków, nadających się do opublikowania. zęby zaciskam, brwi marszczę, nierówną toczę walkę z niezdecydowaniem. w końcu postanawiam, że co ma być to będzie, a tymbark niech się wypowie ogólnie. tak przyszłościowo. przystępuję więc do rytuału. umysł oczyszczam ze złych myśli, oddech staram się ustabilizować, uspokoić się, zadaję ogólne, przyszłościowe pytanie, przekręcam korek i czytam przepowiednię. i tutaj następuje seria wypikanych słów, (aż sama się zdziwiłam, że takie wyszukane, niecenzuralne słownictwo posiadam) bo tymbark raczył być konkursowy. toteż pod nakrętką zamiast ratującej życie przepowiedni, był kod. żeby wygrać pendrive, albo inne cholerstwo, do szczęścia bynajmniej niepotrzebne. aż mnie otelepało z tej przedokresowej złości. bo na chuj mi pendrive, kiedy ja potrzebuję dowiedzieć się prawdy o swoich dalszych losach? po co mi rower, czy inne tałatajstwo, kiedy jestem niezrównoważona emocjonalnie, a tylko rada spod kapsla jest w stanie przywrócić mi równowagę? się zdenerwowałam.

nie. nie włączę sobie aplikacji na fejsie 'tymbark na dziś'. bo to oszustwo jest. zwyczajne naciąganie ludzi na kliknięcia. nie i już. trzeba mieć w życiu zasady.

6 komentarzy:

  1. Haha. Ja juz pamietam, ze te konkursowe nie maja przepowiedni. Po etykietce sprawdzam.
    Ah. I nie martw sie, nie tylko Ty zadajesz sobie pytania na ktore tylko Tymbark zna odpowiedz xD


    domi

    OdpowiedzUsuń
  2. To wszystko to jest bujda na resorach za przeproszeniem Pani :) nigdy w to nie wierzyłem, a i na starość nie zamierzam zacząć :)

    hanibal

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ja też nie wierzę, ale przychodzi taki dzień w miesiącu życia kobiety, że tego potrzebuje ;];]

      Usuń
  3. Zawsze możesz poszukać alternatywnego rozwiązania... kulazgadula.pl Spytałem dziś czy jestem normalny i dostałem odpowiedź 'dla mnie rewelacja', więc chyba nie mam się czym martwić ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie. bo to jest oszustwo. kapsli z tymbarka nie można zastąpić. NICZYM!! ;]

      Usuń
  4. o rany, jak dobrze, że nie mam okresów

    OdpowiedzUsuń